Strony

środa, 25 stycznia 2012

rozdział 2


-A co myślisz o tym?
-nie, za bardzo dziewczęcy-podałam swoją opinię Ewie.
-masz rację. To może fiolet?
-ok, nasz pokój będzie się wyróżniał.
Wybraliśmy fioletowy.
To jest najlepsze w naszym domu dziecka.
Raz do roku, odświeżają nasze pokoje, i możemy wybrać tapety.
Jestem w pokoju z Ewą i Fabien.
Ta druga, to moja najlepsza przyjaciółka.
Ma na koncie już rok w poprawczaku i kuratora do osiemnastki.
Nigdy się nie włącza do zabaw, ani nawet wybierania nowych kolorów do pokoi, tak jak dziś.
Ale ją lubię.
Ona jako jedyna mnie rozumie.
Jej ojciec gwałcił ją po pijaku, a matka nie żyje.
Dla tego zabrali i ją i jej młodszego brata Gege'a.<czyt. Gejdża>
Mały ma dopiero pół roku , gdy Fabiene tu się dostała, jej ojciec nie miał jeszcze drugiego dziecka.
Małego zabrali odrazu po urodzeniu.
Można powiedzieć, że się tu wychował.
Jeśli 6 miesięcy można nazwać wychowaniem.
-Laura, do cb ktoś!-w potoku myśli ledwo co usłyszałam słowa Megan.
-nie gadaj że znowu ten facet...-naburmuszyłam się.
-nie, teraz młody.-powiedziała cicho, z uśmiechem na twarzy.
Po chwili zaczęła chichotać i poszła.
Ja wstałam z krzesła, i zeszłam na dół by zobaczyć kto to może być.
***************
-wow, tym razem nie spadłaś ze schodów...-powiedział czekoladowooki bladyn.
-wow, nie ryczysz dzisiaj jak baba...sory, nie chciałam być nie miła, to z  przyzwyczajenia.
-ta. Każdy ma swoje. Sory że tak se wczoraj poszłem, Sell czekała.-wkurzyłam się do reszty, słysząc to imię z ust jusa.
-tak, ta twoja dzi... Dziewczyna-zreflektowałam się w ostatniej chwili.
-dziwka?-rozszyfrował mnie.
-sorry, ja...
-wiem-powiedział
-z przyzwyczajenia-powiedzieliśmy razem
-chcesz się przejść?-spytał po chwili nerwowej ciszy
-nie wiem, czy mogę... Mam szlaban, bo ostatnio z Fabien uciekałyśmy przez okno do klubu...
-masz być przed dziewiątą-wtrąciła się pani lucyna, a chłopak tylko się uśmiechnął.
***************
-to najlepsza rzecz jaką jadłam...co to jest?
-nie gadaj że nie jadłaś nigdy hot-dog'ów...
-jakich psów?-wystraszyłam się
-nie psów... Tak się tylko nazywają.-poprawił się, rozumując swój błąd.
-przepraszam... Ja dbam o zwierzęta. Zawsze chciałam mieć psa... Chipsu.<chyba jakoś tak się pisze szitsu, nie?>
ale nigdy nie było mnie stać. Zabrali mnie od mamy. Gdy miałam 10 lat... Moja siostra miała 12, prawie trzynaście, więcej rozumiała... Że tata odszedł i... Że mama zaczęła pić-mówiąc to z oczu pociekły mi łzy-przepraszam...
-nie płacz...-chłopak objął mnie w pasie i mocno do siebie przycisnął-wszystko będzie dobrze...
-nic nie będzie dobrze!-wrzasnęłam mu prosto w twarz-ty nie rozumiesz jak to jest, kiedy policja zabiera cię z domu, od cierpiącej matki! Mama nas potrzebowała! A oni zabraniali nam się do niej zbliżać!-rozładowałam wszystkie emocje.
Justin tymczasem stał spokojnie, jak trusia, przeczekując to.
Znowu się w niego wtuliłam, a on nie miał nic przeciwko.
To był najpiękniejszy wieczór w moim życiu...
******************
życie ma różne barwy...
czasem są ciemne, jak piekło, całe w popiele,
a czasem jasne, jak niebo, piękne błękitne niebo...
komentujcie, plis!!!
koffam was!
Kicia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz