Strony

poniedziałek, 30 stycznia 2012

rozdział... NEXT


(...)
-ale kim ty jesteś?-spytałam chłopaka.
Skąd niby miałam go do kurwy nędzy znać?!
-jak to... Nie pamiętasz mnie?-spytał, a w głosie miał rozczarowanie i smutek.
Zrobiło mi się go żal.
-masz dziewczynę?-ups, jednak się spytałam.
Po jego minie było widać, że nad czymś się chwilę zastanawia.
-mam ciebie...-szepnął po chwili, i pocałował mnie prosto w usta.
Piiiiiii...
Kurwa, znowu te jebane pipanie!
Gdy chłopak się ode mnie oderwał, zrobiło mi się lżej na sercu.
-Ale... Czyli że my jesteśmy... Razem?-spytałam niepewnie.
Wszyscy dookoła, oprócz chłopaka byli zdziwieni.
A ten tylko się niepewnie uśmiechnął.
Po chwili na łóżko na którym leżałam, wskoczył mały blądynek, i mocno się we mnie wtulił.
-gege...-szepnęłam.
Wszystko zaczęło mi się przypominać.
Przytuliłam do siebie chłopca jak najmocniej mogłam, po czym postawiłam go na podłogę.
Ale że już chodzi?
Justin <przynomniało mi się> znów mnie pocałował.
Z siłą petardy, odepchnęłam go od siebie.
-debilu, ty masz dziewczynę!-przypomniałam sobie.
-zerwałem z nią!-krzyknął
-uratowałaś gege'a!-krzyknęła Fabiene wbiegając do sali, i obejmując mnie.
-auć...-syknęłam, gdy dotknęła mojej szyi.
-ale... Ale przecież... Ja upadłam... I...
-i przyszedł justin! Gdyby nie on...
-jak mogłaś być taka głupia żeby skakać przez ogień? Trzeba było czekać na pomoc!-wtrącił chłopak, mający pretensje do świata-co cię do tego podkusiło?
-GEGE-tylko to jedno słowo udało mi się wydusić, zanim zalałam się strugami łez.
-tylko on się liczy-szepnęłam, i zapadłam w sen, nie wiedząc, czy aby kiedy kolwiek się obudzę...
***************
-na, na na na, la la la la la...-usłyszałam słodki głosik niedaleko siebie.
Odwruciłam się, nie wierząc że odłączyli już mnie od tych wszystkich cholernyach kroplówek.
Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam dwie małe główki pochylające się nad kartką papieru, leżącą na podłodze, i zawzięcie na niej gryzmoląc.
Nad nimi siedział pochylony Justin, i co jakiś czas, szeptał coś do ucha dziewczynki, która odrazu zaczynała się śmiać, tym swoim słodkim, i dźwięcznym jak dzwonki, głosikiem.
Nie wiem kim była ta dziewczynka, ale byłam pewna, że drugie dziecko to Gege.
Mogłabym sycić się tym widokiem całe wieki, ale w tej samej chwili przerwało mi to głupie pipanie z tego guwna za mną, i wszystkie trzy twarze odwruciły się gwałtownie w moją stronę.
-no, co? Przecież nic mi nie jest...-powiedziałam zażenowana, wyciągając się.
Jus się tyko zaśmiał, i usiadł na miejscu obok mnie.
-jutro możesz już wyjść... Jak będziesz się dobrze czuła...-powiedział
-jasne, ale... Gdzie ja się podzieję? I czemu w ogóle tu jesteś...
-nic się nie martw, mój menago pozwoli  Ci zostać u mnie... Mam trochę za duży dom, żebym się w nim gnieździł samemu-zaśmiał się.
-a... A reszta?
-są tymczasowo w sąsiednim przytułku.
-w takim razie... Co tu robi Gege i ta dziewczynka?
-ta "dziewczynka" to moja siostra, Jazmine, a Gege'a zabieramy ze sobą... Nie chciał się ode mnie odkleić, wiedział że tu zostaję, więc przyczepił się jak rzep psiego ogona...
-on taki jest... Nie da się oszukać.

-jak to nie da się oszukać?
-słuchaj, ale ja... Ja jestem dla niego jak matka.
-jak...
-zabrali go z domu zaraz po urodzeniu, jest bratem Fabiene od strony ojca. Ona nigdy go nie lubiła, ale to jej brat... Kocha go.
-ale to nie ona przez ten rok się nim opiekowała...
-tylko ja-dokończyłam za niego-przyzwyczaił się do mnie... Czasem nawet mówi na mnie mama...-zaśmiałam się.
-i dlatego cały czas płakał jak byłaś nie przytomna...
-jak widać...-westchnęłam.
-LALA!-krzyknął Gege wskalując Justinowi na kolana, i pokazując namalowany obrazek, na którym były:
cztery kreski, dwa krzywe koła, i mnóstwo kropek w tle.
-cześć misiu...-szepnęłam do chłopca siadając i zerkając mu przez ramię na obrazek-co to jest?
-LALA!-powtórzył wskazując na pierwszą kreskę.
-co?-nie zrozumiałam.
-on mówi że to Laura!-teraz podeszła do nas Jazmine-a to ja, on, i Justyś-dokończyła wskazując po kolei na kreski.
Uśmiechnęłam się tylko, i ucałowałam Gege'a w czoło.
-a dla mnie?-spytał Justin z nadzieją.
Znowu się uśmiechnęłam, i pocałowałam jego słodkie, malinowe usta.
Mogło by to trwać wiecznie, gdyby Gege nie obślinił mi policzka, w geście całusa.
Po chwili wcisnął mi do ręki kartkę, którą złożył na pół, co trochę nierówno mu wyszło.
-mami...-szepnął chłopiec, wtulając się w moją bluzkę.
Po niecałej godzinie obydwoje-Jezzy i Gege-już spali w najlepsze, ułożeni w poprzek łóżka, a ja i Jus, pogrążyliśmy się w rozmowie...
****************
i jak?
Dla mnie po prostu super!
Ale proszę o szczere komentarze, nawet jeśli wam się nie podoba, piszcie co mam zmienić.
Postaram się zrealizować wszystkie pomysły, ok?
Liczę na was!
Kicia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz