Strony

sobota, 18 lutego 2012

kurde, że nie wiem znowu który to rozdział...


-powiedz mi lepiej odrazu o co Ci chodzi.-powiedziałam stanowczo, kierując swoje słowa w stronę Justina.
-chodzi mi tylko o to że... Za  kilka dni będę już pełnoletni i...-zawahał się, wciąż nie wiedziałam o co mu chodzi.
-no i co?!
-i pomyślałem... Że przydałoby się... Przepisać na mnie Gege'a...-przymknął lekko oko, jakby bał się mojej reakcji.
-a twoja kochana mama? Co ona na to?
-czyli się zgadzasz?
-najpierw powiedz co z twoją mamą.
-ona wolałaby, żeby sama go wzięła, ale ten pomysł też jej się spodoba... W końcu to narazie ona jest jego i moim prawnym opiekunem.
Z resztą twoim też.
-moim?!
-tylko do mojej osiemnastki, potem idziesz na mnie!-uniósł ręce do góry, jakby się poddawał.
-jak ty to sobie wyobrażasz, adoptujesz mnie, czy co?-zaśmiałam się głupkowato, chociaż wiedziałam że i do tego jest zdolny.
-nie...-zaśmiał się, tak jakbym była jakaś głupia-ożenimy się!
***************************************
-co?!-wrzasnęłam-jełopie, ja mam szesnaście lat!-popukałam się w czoło.
-czyli ty... Nie chcesz... Ale...-zaczął-EJ!-zaczął nagle-Nie jestem jełopem!
-od teraz jesteś!-krzyknęłam, ale nie zdążyłam się dobrze z nim pokłócić, gdy usłyszałam cichy, lecz dobrze znajomy mi płacz Gege'a.
-masz szczęście...-szepnęłam zmęczona tym wszystkim, i wyszłam z pokoju.
-kurwa!-zaklął Jus, siadając na sofie, i łapiąc się za głowę, ale ja już tego nie słyszałam, bo byłam myślami kilka sekund wstecz, a po głowie plątało mi się tylko jedno zdanie pytające bez odpowiedzi:
"czy on mnie właśnie poprosił o rękę?!"
**********************************
-jak myślisz, mam się zgodzić?-spytałam chłopca, którego posadziłam na stołku przy blacie kuchennym, a sama zajęłam się przygotowywaniem mu butelki.
Nie oczekiwałam odpowiedzi, ale i tak ją otrzymałam.
-ślub!-krzyknął brzdąc.
Nagle usłyszałam trzask, i okazało się, że upuściłam szklaną butelkę, która stłukła się o podłogę na miliony drobnych kawałeczków.
-co się stało?!-do kuchni wszedł Justin, skumał chyba co się stało.
Spojrzał najpierw na moje zakrwawione ręce, potem na podłogę, i odłamki szkła, a na końcu na wystraszonego Gege'a.
Cała się trzęsłam.
Chłopak złapał mnie za ramiona, i powoli, omijając każdy kawałek butelki z osobna, poprowadził do zlewu, gdzie zamoczył moje ręce w strumieniu zimnej wody.
Potem zrobił małemu jedzenie, i położył go do łóżeczka, a ja jakbym była na serio głupia, ciągle stałam trzymając ręce pod kranem, puki nie posadził mnie na stołku, a sam zajął się sprzątaniem.
-co Ci się stało, Laura!?-krzyknął, i dopiero teraz się otrząsnęłam, chwilę popatrzyłam na jego srogą minę, a potem wybuchłam płaczem.
Nie wiedziałam co się że mną dzieje.
Jus przytulił mnie mocno, a ja traciłam kolejne litry łez.
Gdy się już z lekka uspokoiłam, Jus zaczął znowu drążyć temat.
-zastanowiłaś się?-spytał
-nie... Zadzwoń do Fabiene... Proszę!
-dobra... Ale zastanów się, ok?
Pokiwałam tylko głową.
-kocham cię-szepnął, i pocałował mój policzek, a z moich oczu znów pociekły łzy.
**********************************
-słuchaj Laura...-powiedziała Fabiene-ale nie płacz znowu. Kochanie!-szepnęła
-ale on... Myślisz że on naprawdę mnie kocha?-powiedziałam łykając kolejną porcję łez.
-powiem ci, jak przestaniesz płakać!
-a co ty, nigdy nie płaczesz?
-ostatni raz płakałam, jak byłam w ciąży, co poroniłam, pamiętasz?
Pokiwałam głową.
-oj, kochanie... On cię kocha, napewno!-powiedziała obejmując mnie-ale ja cię kocham bardziej!-spojrzała mi w oczy, i dała całusa.
Tak to była moja najlepsza przyjaciółka.
-No, a tera Ogar!-wstała i się otrzepała.
Ogarnęłam się lekko, i chciałam wyjść z pokoju, ale drogę zastąpił mi mój chłopak.
-i co, już koniec burzy muzgów?-spytał
-ty lepiej spieprzaj kupić pierścionek!-powiedziałam patrząc na niego, i mróżąc oczy.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, odepchnęłam go, i wyszłam.
-czyli?-zwrócił się do Fabiene gdy wyszłam.
-czyli się zgodziła-odpowiedziała mu, i pobiegła za mną........
####################################
nudny rozdział, wiem.
Ale coś z niego wyszło, więc...
Ale skaczę z miesiąca na miesiąc, najpierw był czerwiec, teraz już koniec lutego!
Uch...
Ale ten czas szybko leci.
I dziękuję za wenę mojej kuzynce, z jednym z najlepszych blogów pod słońcem, i wszystkimi księżycami, każdej z planet razem i z osobna, Malince.
Ja jestem kicia, ona malina, i razem K&M, czyli kiciaendmalina.
Heh.
I to właśnie jej dedykuję ten rozdział,
bravo Minuś, uczysz się od mistrza!
Heh, to ja ją namówiłam żeby pisała o justinie, a potem pchnęłam w stronę światła, podpowiadając żeby założyła bloga, i założyłam jej nawet pocztę gmail, kocham cię minuś, ale nie rób już więcej wypadków, teraz moja kolej.
Ktoś umrze, jesteście ciekawi kto?
Piszcie w komentarzach, ten kto wygra, dostaje u mnie plusa, i polecam jego bloga na twitterze, plus piszę do Justina Biebera <moja kuzynka-Nadja go zna, mieszka w Lynnwood, to córka mojej cioci>
żeby zobaczył tego bloga, ma zawodowych tłumaczy, może go zaciekawi.
Ciekawe czy Nadja już mu pisała o moim błogu?
Fajnie by było.
Ok, kończę, bo niedługo stopki staną się dłuższe niż same rozdziały.
Ok, to zgadujcie i piszcie w komentach, i dodawajcie adresy do swoich blogów.
Zawsze do dyspozycji...
Kicia.
Ps. Minuś, zabiorę cię w wakacje do cioci, poznasz Nadje, i jej młodszego brata, jest taaaaaaaaki słodki!
Pps-to jest najdłuższy rozdział ze wszystkich!

1 komentarz:

  1. Super. Czytam i nadrabiam resztę zaległości. A zginąć to nie wiem może ten Gage.(jak to się pisze?)

    OdpowiedzUsuń